I tu pojawiają się dwa główne problemy nas współczesnych. Po pierwsze lubimy jeść wieczorami. Jakoś tak jest, że jedzenie najbardziej nam smakuje, kiedy jesteśmy zrelaksowani i odprężeni po ciężkim dniu. Wtedy chętnie sięgamy po rozmaite przekąski, a nierzadko konkretne posiłki. A nasz mózg myśli wtedy: „Dużo jedzenia, zatem jest dzień!” i konsekwentnie podtrzymuje procesy pobudzające aktywność organizmu. Na dodatek lubimy spędzać wieczory przed telewizorem, a tam jest mnóstwo ludzi, którzy rozmawiają, krzyczą, a często nawet się mordują. Nasz mózg rozumie to tak, że skoro jest u nas tak tłoczno i tyle się dzieje, to musi być dzień. W rezultacie wstrzymuje procedurę układania nas do snu. Chociaż już kończą się siły, bo przecież rano wstaliśmy niewyspani. Ale nasz mózg dzielnie walczy. Czasem nam się przymknie oko, jednak on się nie poddaje i stara się jak może utrzymać nas w stanie wzmożonej aktywności. Kiedy późnym wieczorem rozsądek bierze górę i w końcu idziemy do łóżka, to zamiast się wyciszyć w ciemności, to my sięgamy po telefon i przeglądamy wiadomości, albo ostatnie wpisy w mediach społecznościowych. W zamyśle chcemy „się zmęczyć”, żeby nie przewracać się z boku na bok, ale sami sobie tym szkodzimy. Nagle nasze oczy uderza jasne światło – czyli znowu jest dzień! Tylko jak to możliwe, skoro przed chwilą była noc? Nie ma jednak czasu na dumanie, ponieważ po chwili natrafiamy na informację, że gdzieś wybuchły zamieszki, samolot się rozbił, a huragan jest tuż tuż. Nasz biedny mózg, który od dawna coś podejrzewa, że chyba już noc, bo ciemno i zimno, nagle sobie uświadamia, że nadciąga kataklizm: jakaś wojna i to w dodatku huraganowa! I znów zaczyna wydzielać różne hormony, które już dawno powinny spać razem z nami. Doprowadza to do takiej sytuacji, że gdy w końcu zaśniemy, w naszym organizmie krąży dziwny koktajl hormonalny składający się z czynników wzmagających zarówno czujność jak i senność. Rezultatem tego jest niska jakość snu oraz częste wybudzanie się. Rekordziści potrafią budzić się ponad tysiąc razy w ciągu nocy. Trudno to nazwać snem. Trudno też oczekiwać, że będziemy pełni energii po takiej nocy.
Tylko jak sobie radzić z tym zimą?